sobota, 11 października 2014

Stanowczość nazywana jest nachalnością, pewność siebie arogancją.

Na, co dzień  mimowiednie stajemy się konsumentami, klientami, petentami, abonentami i masą innych. Z nieukrywaną skromnością, a często i wstydem stajemy twarzą w twarz z osobnikami, od których niemalże zależy całe nasze życie. 
Odnoszę nieodparte wrażenie, że role te, często wprawiają nas w poczucie dyskomfortu podmalowanego rumieńcem na twarzy. I tak już od progu, skruszeni czekamy, aż ktoś z drugiej strony się nami "zajmie". Przepełnieni nadzieją, że nasz miły ton głosu i onieśmielenie pozwoli załatwić wszystko to o czym decydują oni. Nie dziwimy się nawet, że to nie działa. Pokornie godzimy się na wszystko, co dają nawet, kiedy odchodzimy z kwitkiem.

Nie chcę generalizować. Nie generalizuję. Jestem nad wyraz subiektywna. Sama stoję po tej stronie, która, codziennie spotyka te bierne i nieporadne dusze lecz nie każdy przecież w interakcji z drugim człowiekiem, z nad swojego biurka dostrzega wyłącznie czubek własnego nosa. Takich jednak nalazłoby się wielu.
Empatia to zaleta. Bardzo ją sobie cenię.

Przychodnia lekarska, US czy UM istnieje dla nas i bez nas istnieć by nie mogły. Usługodawcom marzy się inna bajka. Urzeczywistniona przez nas. Przez te wszystkie zatroskane i nieśmiałe buzie. I tak wszechobecna gruboskórność, bezkompromisowość i obojętność to widok powszechnie nam znany. Akceptowany, bo nie spotykany ze sprzeciwem. 
Pośród klientów, petentów i innych są też Ci ekstremalni, nieokrzesani i bezczelni. Takich zawodowo też spotykam. I tak samo nie pochwalam ich jak tych wszystkich nadętych, "białych kołnierzyków", kierujących się dewizą: nic nie muszę, wszystko mogę.

Rezygnujemy zapominając języka w gębie. Poddajemy się bez "walki". Nie dociekamy. Pokornie odchodzimy przez, co tracimy.
Nie chcemy być nachalni i aroganccy, a przecież możemy być stanowczy i pewni siebie. Nie jesteśmy. 
Dlaczego?















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz