Na, co dzień mimowiednie stajemy się konsumentami, klientami, petentami, abonentami i masą innych. Z nieukrywaną skromnością, a często i wstydem stajemy twarzą w twarz z osobnikami, od których niemalże zależy całe nasze życie.
Odnoszę nieodparte wrażenie, że role te, często wprawiają nas w poczucie dyskomfortu podmalowanego rumieńcem na twarzy. I tak już od progu, skruszeni czekamy, aż ktoś z drugiej strony się nami "zajmie". Przepełnieni nadzieją, że nasz miły ton głosu i onieśmielenie pozwoli załatwić wszystko to o czym decydują oni. Nie dziwimy się nawet, że to nie działa. Pokornie godzimy się na wszystko, co dają nawet, kiedy odchodzimy z kwitkiem.
Odnoszę nieodparte wrażenie, że role te, często wprawiają nas w poczucie dyskomfortu podmalowanego rumieńcem na twarzy. I tak już od progu, skruszeni czekamy, aż ktoś z drugiej strony się nami "zajmie". Przepełnieni nadzieją, że nasz miły ton głosu i onieśmielenie pozwoli załatwić wszystko to o czym decydują oni. Nie dziwimy się nawet, że to nie działa. Pokornie godzimy się na wszystko, co dają nawet, kiedy odchodzimy z kwitkiem.
Nie chcę generalizować. Nie generalizuję. Jestem nad wyraz subiektywna. Sama stoję po tej stronie, która, codziennie spotyka te bierne i nieporadne dusze lecz nie każdy przecież w interakcji z drugim człowiekiem, z nad swojego biurka dostrzega wyłącznie czubek własnego nosa. Takich jednak nalazłoby się wielu.
Empatia to zaleta. Bardzo ją sobie cenię.
Empatia to zaleta. Bardzo ją sobie cenię.
Przychodnia lekarska, US czy UM istnieje dla nas i bez nas istnieć by nie mogły. Usługodawcom marzy się inna bajka. Urzeczywistniona przez nas. Przez te wszystkie zatroskane i nieśmiałe buzie. I tak wszechobecna gruboskórność, bezkompromisowość i obojętność to widok powszechnie nam znany. Akceptowany, bo nie spotykany ze sprzeciwem.
Pośród klientów, petentów i innych są też Ci ekstremalni, nieokrzesani i bezczelni. Takich zawodowo też spotykam. I tak samo nie pochwalam ich jak tych wszystkich nadętych, "białych kołnierzyków", kierujących się dewizą: nic nie muszę, wszystko mogę.
Rezygnujemy zapominając języka w gębie. Poddajemy się bez "walki". Nie dociekamy. Pokornie odchodzimy przez, co tracimy.
Nie chcemy być nachalni i aroganccy, a przecież możemy być stanowczy i pewni siebie. Nie jesteśmy.
Dlaczego?
Pośród klientów, petentów i innych są też Ci ekstremalni, nieokrzesani i bezczelni. Takich zawodowo też spotykam. I tak samo nie pochwalam ich jak tych wszystkich nadętych, "białych kołnierzyków", kierujących się dewizą: nic nie muszę, wszystko mogę.
Rezygnujemy zapominając języka w gębie. Poddajemy się bez "walki". Nie dociekamy. Pokornie odchodzimy przez, co tracimy.
Nie chcemy być nachalni i aroganccy, a przecież możemy być stanowczy i pewni siebie. Nie jesteśmy.
Dlaczego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz