Patologia.
Wylądowałyśmy tam 17 października wraz ze skierowaniem od lekarza prowadzącego. Moje małe, przeterminowane szczęście nie spieszyło się za nadto choć przewidywanym terminem był 15 października.
Czas w szpitalu ma swój stały, monotonny rytm. Pobudka bladym świtem, temperatura, ciśnienie.Prysznic ciasny tak, że ciężarna w zaawansowanej ciąży nawet do łydki nie dosięgnie jeśli np. chciałaby ją wydepilować :) Obchód lekarzy w asyście pierdyliona innych osób. Śniadanie (Matko Bosko Kochano!), a tyle mówi się o zdrowym żywieniu w czasie ciąży. Jak to się ma do podawania margaryny do pieczenia jako pysznego masełka, którego smak tak dobrze znamy i lubimy?! Sine serdelki, mniamniusie!
20 października po wieczornym obchodzie, kolejnym badaniu usłyszałam: "Do porodu to jeszcze daleko...", wychodząc z zabiegowego pomyślałam: "Co Ty tam wiesz człowieku?!".
Zaczęło się późnym wieczorem. Nocą spacerkiem na porodówkę.
...15:02. Oto jest! I tylko ten krzyk...Nic więcej.
Czy kobieta, której nie udało się naturalnie powinna czuć się temu winna? Ja właśnie tak się czułam i długo mi ta myśl towarzyszyła.
Boże! Jak mi było zimno,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz