środa, 24 września 2014

O potrzebie przynależności do grupy.

Nigdy nie nosiłam markowych ciuchów. Mój pierwszy telefon komórkowy przypominał pilot od telewizora, a na szkolne wycieczki zabierałam domowe kanapki. Miałam jednak grono znajomych, koleżanek i kolegów, którzy akceptowali to jaka jestem nie oceniając mnie po tym, co posiadam. Zawsze znalazły się osoby, które zwyczajnie mnie lubiły, ale i takie, które wolałam omijać na szkolnych korytarzach. Dziś z perspektywy czasu dostrzegam, że moją receptą było ignorowanie zarówno ich jak ich zachowań wobec mojej osoby. Z kamienia jednak nigdy nie byłam i przy całej swojej przebojowości skrywałam swoją wrażliwość. Nigdy jednak nie starałam się nikomu dorównać.Byłam i chyba nadal jestem osobą odważną i śmiałą mimo kompleksów, które jednak nigdy mnie nie ograniczały. Byłam i chyba nadal jestem osobą, którą albo się kocha, albo nienawidzi. Ale nie o mnie...
Jesienna, telewizyjna ramówka okraszona jest wieloma, mniej lub bardziej ambitnymi tworami. Moją uwagę od jakiegoś czasu skupia "Szkoła". Kolejne scripted docu, które wciąż na nowo mobilizuje mnie  do odkrycia wartości jakimi kieruje się współczesna młodzież.
Dziewczyny uprawiają seks za pieniądze, za nowe szmaty, a wszystko po to, by dorównać lepiej ubranym koleżankom. Publikują nagie zdjęcia w sieci tylko po to, by regularnie mieć doładowany telefon?! Odchudzają się środkami przeczyszczającymi, by wleźć w sukienkę i zrobić wrażenie na chłopaku. Bieda w domu prowokuje do okradania koleżanek i kolegów z klasy. To tylko kilka sposobów, aby nie odbiegać od grupy i zostać zaakceptowanym. Zdaje się, że normą jest posiadanie najmodniejszych ciuchów, sprzętów, nie koniecznie szarych komórek. Dobre wyniki w nauce zrobią z Ciebie kujona, a zawód Twojej mamy stanie się obiektem kpin i przedmiotem poniżania.
Potrzeba przynależności do grupy jest sprawą nadzwyczaj naturalną jednak zachodzę w głowę skąd ta przepaść między obecnymi nastolatkami, a tymi, których pamiętam jeszcze ze szkolnych czasów?! Owszem, istniały "paczki" zrzeszające atrakcyjne panienki czy szkolnych lowelasów. Być może ja należałam do tej, która nie musiała sobie wzajemnie udowadniać swojej wartości. Jak dużo jest w stanie poświecić młody człowiek, by stać się częścią grupy? Dotąd sądziłam, że decyduje o tym nasz charakter, poczucie humoru, komunikatywność, a okazuje się, że na piedestale stawia się inne wartości.
Wiele pytań pozostawiam bez odpowiedzi tylko dlatego, że na własnej skórze nie doświadczyłam jeszcze okresu w jaki w przyszłości wkroczy moje dziecko. Chciałoby się ustrzec je przed wszystkim, co w naszym odczuciu jest niewłaściwe i w gruncie rzeczy poniżające. Życzę sobie, aby moje dziecko na swojej drodze spotkało osoby nie dążące do jej zdominowania, a nawet jeśli spotka te usilnie pragnące wywierać wpływy to wierzę, że będzie potrafiła asertywnie im się przeciwstawić i tego samego życzę również Waszym pociechom...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz