środa, 24 września 2014

Moja córka, Karolina.

Byłam w pracy. Skrobałam jakiś email. Spontanicznie poderwałam się z fotela w kierunku apteki. Kupiłam test. Nie mogłam uwierzyć, że widzę dwie kreski! Ręce mi drżały. Wyszłam z pracy wcześniej niż zwykle. Przepełniona chyba wszystkimi uczuciami jednocześnie. Ściskając w dłoni test ciążowy maszerowałam do domu. Męża zadziwił już sam mój wcześniejszy powrót. Pokazałam mu, co ściskam w dłoni. Chyba nigdy nie zapomnę jego pierwszych słów: "Musimy wyremontować mały pokój".Ot, co mu wtedy przyszło do głowy:) Szczerze mówiąc towarzyszyło mi wówczas tak wiele emocji, że nie potrafię sięgnąć pamięcią jak wyglądało to popołudnie. Poszłam do lekarza, aby potwierdzić ciążę. Nagle świat się zatrzymał:"Poronienie", usłyszałam. Czułam się wtedy tak jakby ktoś wyrwał mi serce. W głowie mi zawirowało. Z fotela dosłownie uciekłam. Wychodząc z przychodni zapaliłam papierosa Telefon do Mamy. Kazała mi się uspokoić. A ja płakałam. W samym centrum miasta, na środku deptaku. Stałam, paliłam i płakałam. Nie widziałam nikogo, żadnego przechodnia. Mama powiedziała, abym pobrała krew do badania. Wynik beta- HCG potwierdził ciążę. Znalazłam innego lekarza (już prywatnie), głos mi się łamał w gabinecie, kiedy relacjonowałam wizytę u poprzedniego lekarza. "Słyszy Pani? To bicie serca Pani poronienia". Usłyszałam ją, kiedy miała cztery tygodnie. Cztery tygodnie wielkości ziarenka maku. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to Ona. Wyszłam z gabinetu na sklejonych skrzydłach, które kilka dni wcześniej zostały rozszarpane. Występowały plamienia. Wylądowałam na L4. I tak do rozwiązania. Ciąża przebiegała prawidłowo, plamienia ustąpiły. Przyszedł wielki spokój i oczekiwanie. Mąż remontował pokój;) Jednak dla mnie każda wizyta w gabinecie lekarskim była swego rodzaju stresem. Czekałam tylko na potwierdzenie, że moje dziecko rozwija się prawidłowo. Tak było za każdym razem z miesiąca na miesiąc. Lęk jednak towarzyszył mi do końca. Pewien incydent spowodował, że podjęłam decyzję o zmianie lekarza prowadzącego i w kwietniu pojawiłam się w gabinecie lekarza, który moją ciążę prowadził już do samego końca. To był 12 tydzień. Po badaniu dostałam prezent, nagranie. Tego wieczoru oglądałam ten film setki razy. W roli głównej moje dziecko:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz